Pewnego pieknego słonecznego dnia gdy slonce wystawiało swą twarz z za chmury Jennifer O'coltimore obudziła się w wysminitym humorze. Czuła się cała w skowronkach może dla tego ze to wlaśnie skowronki śpiewały za oknami pieknego starozytnego dworku którego była mieszkanką. Dworek była w warszawie. Jennifer nazywala się jennifer bo jej tata był anglikiem a mam polko. Wyciagła z szafy obcisłe dzinsy z wranglera i jasno niebieski top i szybciutko ubrala się. Jennifer była blądynką z niebieskimi oczami zacienionymi wahlarzem czarnych jak skrzydlo kruka żęs. Nie uwazała się za ładną chociaz chlopcy w jej szkole mówili cos innego. Jennifer miała szesnaście lat i zeszła na sniadanie. Dzialo się cos dziwnego. Jej matka zamiast przygotowywać sniadanie plakala jak bubr. -Mamo co się stało? -zapytala swoja mame Jenna. -Nic kochanie tylko twój tatuś zostawł nas dla innej kobiety. -krzyknela mama uciekajac na gore w rzekach łez. Zostawila na stole tylko jakis list. List był zielonym atramentem. Pisalo w nim: "Pani Jennifer O'coltimore przykro nam ale zaszła omyłka. Od pieciu lat powinna się pani uczyc w szkole Maggi Hogwart. Niestety profesor Dumledor o pani zapomnial. Prezpraszamy i zapraszamy na nowy semestr. Dolanczamy liste niezbednych ksiazek. Z poważaniem pozdrawia profesor Minevra mcgonagal. Łal. Będzie czarodziejka!!!!!!! Jenn pobiegla powiedziec to swojej mamie. OoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoOoO Jenni siedzaila w Hogwarts ekspress sama wpszedziale rozmyslajac o minionych dniach i mahajac bez celu rozdzka ktore pomogl jej wybrać na Pokatnej w londynie bardzo miły duży pan z innym panem co był tak na prawde psem i był bardzo przystojny. W pociagu było fajnie i lux był wyscielany czerwonym pluszem. Nazywal się Syriusz. Syriusz rzucal jej dziwnym spojrzeniem kiedy pomagał jej w wyborze rózdzki. Pan Oliwander u którego kupowala rożdżke powiedział jej ze będzie wielka czarownica, bo ma rozdzke taką jak lord Voldemop. Zastanawiala się kto to był ten lord Voldemot. Oprucz rozdzki kupiła sobie duzy kociołek na eliksiry i bardzo wiele ksiąg magicznych do nauki. Jej rozmyslania przerwala dziewczyna z kszaczastymi wlosami. Weszla do przedzialu majac ze soba ciemnego chlopca z blizna na czole i rudego bez blizny. Usiadla obok niej i powiedziala: -Czesc jestem Hermiona a ty? Nie widzialam cie tu nigdy jestes nowa? -Tak jestem -odpowiedziala Jen. -Fajnie, to zostanmy przyjaciolkami! Nie mam tu nikogo oprocz tych dwoch lapsów -powiedziała kszaczasta wskazujjąc na ciemnego chłopca z blizną i rudego bez blizny. -Łał, fajnie! Dobra. Ich konweracje przerwala sowa pukajaca w okno bo trzymala jakis list w paszczy i chciala go oddac. -To do ciebie Jenna!!!!! -powiedzial rudy chlopak i podal jej list. W liście było. "Nie mogę wytrzymac i musze ci to powiedziec. Kocham cie moja sloneczna ksiezniczko!" A potem był kawalek piosenki. Jenn była wzruszona bo była to piosenka jej zespolu Sugababes: "baby im too lost in you caught in you lost in everything about you so deep i cant sleep I cant think I just think about the things that you doo Im too lost in you"* Twój Syriusz Blak. Zachciało jej się płakać. Hermiona wykrzykneła: -To pismo Syriusza!!!!!! Ale Jenn już zdązyła schować list który był odtad jej nacenniejszym skarbem. Kolezanki potem probowały wperswadować jej żeby nie spała z nim pod poduszką ale nie dala się. Potem było spokojnie az do czasu kiedy do pszedzialu wbieg pan w pelerynie z czerwonymi oczami. Rudy chlopak krzyknal: -To sam-wiesz-kto!!!! I upadl na ziemie jak zrazony piorunem.